czwartek, 10 stycznia 2013

Smutek jest w nas (od zawsze)

     Każdemu z nas zdarzają się gorsze dni lub nawet tygodnie i miesiące. Przygnębienie, ciągłe zmęczenie, niskie poczucie własnej wartości, rozpacz i inne objawy depresji być może nie świadczą wcale o chorobie psychicznej, a zostały starannie wyselekcjonowane w czasie ewolucji, aby zwiększyć nasze szanse na przetrwanie... Patrzyliście kiedyś na to w ten sposób?

     Zgodnie z teorią opartą na założeniach biologii ewolucyjnej, objawy depresyjny wykształciły się jako jeden z mechanizmów obronnych. Uruchamiany zostaje wtedy, gdy zagrożenie dla jednostki oceniane jest jako zbyt trudne do pokonania, jej wysiłki mogą być nadaremne (a co za tym idzie, skutkować marnowaniem energii), ściągnąć na nią niebezpieczeństwo lub narazić na uszkodzenie ciała. Okazuje się, że w naszych mózgach znajduje się "program depresji", którego stymulacja prądem natychmiast wywołuje smutek i przygnębienie. Program ukształtował się w czasie, gdy ludzie żyli z małych grupach, tocząc nieustanną walkę o dominację, a depresja wyewoluowała jako forma zachowania w obliczu porażki społecznej, ułatwiająca zaakceptowanie klęski i obniżenia rangi w grupie. Tymczasowa psychologiczna niemoc sygnalizuje uległość silniejszemu osobnikowi, pokazuje, że mu nie zagrażamy, co pozwala na wyjście z konfrontacji z przeciwnikiem bez uszczerbku na zdrowiu. Smutek sprzyja przystosowaniu się do nowej sytuacji, np. po rozstaniu z partnerem pozwala na poddanie się krytycznej analizie własnej wartości i ocenienie swoich szans na "rynku matrymonialnym".
      Ale co z poważną, zagrażającą życiu depresją? Otóż porównać ją można do procesu powstawania nowotworu. Mamy więc standardowy proces namnażania się komórek podobny do modułu, odpowiadającego za adaptacyjną  łagodną depresję oraz nowotwór, kiedy namnażanie komórek przestaje podlegać kontroli i staje się niebezpieczne dla organizmu, tak jak ostra depresja.

      Z ewolucyjnego punktu widzenia, wycofanie po nieprzyjemnych przeżyciach i możliwa do wystąpienia (gdy nie nastąpi wsparcie i pocieszenie ze strony innych) ciężka postać depresji skutkować może obniżeniem odporności i śmiercią, co z kolei przyniesie korzyść krewnym chorego (nie będą się musieli nim opiekować) i zwiększy szanse na sukces reprodukcyjny osobnikom, noszącym również geny zmarłego.

     Obecnie bycie kobietą jest czynnikiem ryzyka, zwiększającym szanse wystąpienia depresji. Tendencja ta prawdopodobnie w końcu zaniknie, ponieważ zakodowana w genach rola mężczyzny jako zdobywcy pożywienia staje się zagrożona przez rosnącą siłę nabywczą i niezależność kobiet. 

     Depresja ratuje nas przed pochopnymi decyzjami i pomaga uniknąć błędów, sprzyja też bardziej realistycznemu postrzeganiu rzeczywistości, jednak jej ciężka postać, która w zamierzchłych czasach zwiększała szanse przetrwania gatunku, w dzisiejszych czasach grozi zazwyczaj jedynie porażką.

    Może więc nie warto przejmować się przejściowymi stanami obniżonego nastroju? Może nie chodzi o to, żebyśmy czuli się źle, ale o to, żebyśmy poradzili sobie z sytuacją, a w przyszłości byli bardziej odporni i trzeźwo patrzyli na otaczający nas świat i ludzi?

źródło: "Smutni od zawsze" G. Gustaw; Charaktery nr.11 (listopad 2012) 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz